in a place that don’t know my name
2008-09-26 – 11:48[Chengdu, China]
Ostrzegali mnie od początku, że będzie ciężki tydzień, że Chińczycy mają wolne, że około 60 mln z nich wyrusza wtedy w drogę, że tłok, że bilety, że zaplanować. Następny tydzień. Ale już miałem przedsmak. Stacja kolejowa otoczona barierkami i kordonem policji. Plac przed stacją wypełniony ludźmi – wpuszczają na teren stacji tuż przed odjazdem. Pięciogodzinne opóźnienie pociągu. Pośród walizek, tobołków, zalegających ciał jeden białas z aparatem. Standardowo, na początku wielka sensacja, a potem, jak już okazało się, że obcy jest w dokładnie takiej samej sytuacji jak wszyscy już było ok. Czasem lepiej się wyróżniać, bo oto 200 par oczu pilnuje ci bagażu… A pani policjant próbowała powiedzieć mi, że na stacji nie można robić zdjęć, ale nie znaleźliśmy wspólnego języka – odpuściliśmy oboje.
Dziś Xian, a pojutrze już Pekin, tam prawdopodobnie przeczekam.
One Response to “in a place that don’t know my name”
mala chinka, ciku ciku linka… :D
By mat on Sep 26, 2008