irregular around the margins

2009-09-21 – 22:09

[Iquitos, Perú, Amazonia]

Zdjęcia z Iquitos, głównia z Belén, biedniejszej dzielnicy zbudowanej w rozlewisku rzecznym. Domy na palach, stojące i pływające. Taka fajniejsza Wenecja. Jest pora sucha, więc poziom wody jest o kilka metrów niższy niż w porze deszczowej, tam gdzie były kanały teraz są uliczki, boiska. Przez pół roku transport tu odbywa się głównie łódkami. Łódką płynie się na zakupy, łódką odwozi się dzieci do szkoły.

I znowu spotykam tak po prostu cudownych, zwykłych ludzi, którzy pozwalają mi wejść do swoich domów, pozują do zdjęć. Opowiadam im o Polsce, że zwykle mamy 3 miesiące śniegu, i że wtedy cały świat jest biały. “3 miesiące śniegu, a potem 9 miesięcy pory suchej?” pytają. I jak tu im wytłumaczyć, że u nas są 4 różne pory roku?

Ostrzegają, że kręcą się tu złe typy, bandyci mogą obrabować, ale jak tu im wierzyć, gdy na każdym kroku spotykam cudownych ludzi.

Uwielbiam tych ludzi za ich wyluzowanie, szczere uśmiechy na twarzach. Czyżby do szczęścia potrzba było tylko dobrej pogody i pełnego brzucha?

Wracam wzdłuż wybrzeża. Zimne piwko w lokalnej knajpce. Wszyscy mega uprzejmi, wystarczy kilka słów po hiszpańsku i już nie traktują mnie jak ufoludka. Strzelam portret lokalnego piwosza.

Dalej wzdłuż rzeki. Kolejne pływające domy. Daleko przy rzece widzę jakiś olbrzymi dom. Okazuje się, że to “Piramida”, komuna hipisów (Rainbow). Ktoś przyinwestował i chciał stworzyć miejsce gdzie gringo mogliby próbować ayahuaski. Projekt nie wypalił do końca tak jak miał. Chwilę z nimi gadam, zwiedzam. Zapraszają, że jak chcę, to mogę tu spać. To nie dla mnie. Poza tym mam swoje zdanie o hipisach i ich komunach, nie dziękuję.

Śmieszna sprawa, bo “hipisi” po dwóch dniach przenoszą się do hostelu. Wygoniła ich z piramidy malaria. Ot ironia losu, kolejny dowód, że niektóre piękne idee, to tylko nieosiągalna utopia.

###

Dziś ruszam dalej. Zostawiam większość bagażu w Iquitos i z małym plecaczkiem i torbą z aparatem wybieram się do Pevas, mniejszego miasta poszukać nowej przygody. Mam nadzieję, że komary mnie nie zjedzą ani nie zarażą. A potem, to już chyba czas zacząć wracać…

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos

iquitos