i gotta get up from this slumber and just get myself home, all these wasted dreams waiting for the SUN to open up my heart to anyone
2009-10-15 – 18:21[Isla del Sol, Titikaka, Bolivia]
Tak zaczęła się wyprawa na Wyspę Słońca. Wsiadłem na łódkę o 13stej w Copacabanie. Zaraz, zaraz. Coś tu nie gra. Gringos. Ostatni raz tylu gringos na raz w jednym pojeździe mechanicznym widziałem chyba w turystycznym (żydowskim) autokarze mknącym przez pustkowia Patagonii w Argentynie. Na szczęście już po chwili zostaliśmy z Karimem przesadzeni do Business Klasy (zostaliśmy wyłonieni w drodze konkursu “która para pierwsza się zgłosi na hasło “dos personas en frente””). Do Biznes Klasy, czyli za barierki wprost na nadbudówkę łodzi. Zaraz też dosiadł się Argentyńczyk w wyczesanym kapelusiku wraz z kolegą. Argentyńczyk jako bagaż podręczny przyniósł siateczkę, która jak się potem okazało wypełniona była słodkim popcornem. Następnie Argentyńczycy zajęli się przygotowaniem i konsumpcją dżointa budząc zazdrość/uśmiech/brak reakcji/oburzenie/zdziwienie pasażerów Klasy Economy. Ale to przecież Boliwia, tu wolno wszystko. Zwłaszcza jak się pływa Business Klasą.
Podróż w biznes klasie umilał nam steward. Pracuje na łodzi od 5 lat. Ma kuzyna w Miami (Estados Unidos), ale w sumie to lubi pracować na tej łódce. Ale jeśli coś, to już lepiej do NY. Bardziej kosmopolitańskie miasto podobno. Poza tym mówi, że wie gdzie w okolicy hoduje się całkiem spore ilości marihuany. Niestety miał dla nas tylko chwilkę wprost proporcjonalną do czasu wypalenia fajeczki, więc więcej historii nie opowiedział.
A jak steward sobie poszedł, to już w końcu moglismy oddać się kontemplacji widoków i konsumpcji słodkiego popcornu.
Mogliśmy też z daleka zobaczyć flagowe osiągnięcie Boliwijskiego Urzędu Elektryfikacji Wysp, Wsi i Miasteczek – zelektryfikowaną wyspę o populacji ZERO mieszkańców.
Na szczęście ten przytłaczający tłum gringosów z łódki naszej (a także dwóch innych) po dotarciu na wyspę rozpierzchł się wśród lepszych i gorszych miejsc noclegowych na wyspie. Można było trochę odetchnąć rozkoszując się widokiem zielonych zboczy, gdzie co jakiś czas chata, taka z turystami, czy też po prostu z jakąś uprawiającą marchewki babulą. A w oddali niczym Indianie przyczajeni z łukami za krzakiem porzeczek spoglądały na nas godnie zaśnieżone szczyty Kordyliery Real.
Potem przyszła zwyczajowo pora konsumpcji. Na Wyspie del Sol wiele jest lokali serwujących między innymi “truczę”. Miejsca w tych lepszych należy rezerwować z dwumiesięcznym wyprzedzeniem (patrz zdjęcie poniżej)…
…a nawet 5-miesięcznym jeśli chce się stolik w cieniu drzewa.
Ponieważ nie mieliśmy rezerwacji, to udaliśmy się do tańszego miejsca, nie wymienionego w przewodniku Lonely Planet. W restauracji tej były tylko 3 stoliki: jedynka – w cieniu drzewa, dwójka – z parasolem, oraz nasza “ósemka”, bez niczego, tzw. “goła”.
Jednak widoki z “ósemki” były również niesamowite, a słoneczko świeciło godnie. A na pizzę i “truczę” czekaliśmy 1,5h. Ale jak już przyszły, to były wyśmienite.
A potem główną aleją, mijając piękne, pnące się w górę hostele, udaliśmy się już na spoczynek do naszej seńory, do naszego hospedaje.
I tak minął nam kolejny Boży dzień.
(c.d.n.)
PS. Komentarze chwilowo wróciły do łask Jaśnie Pana. Co nie znaczy, że nie są moderowane. SERDECZNIE ZAPRASZAM!
16 Responses to “i gotta get up from this slumber and just get myself home, all these wasted dreams waiting for the SUN to open up my heart to anyone”
A widziałeś różowe delfiny? Podobno mają długie nosy. Buahahahahaa
By mat on Oct 15, 2009
Arka Gdynia, kurwa, świnia! Wracaj do korporacji, psie!
By wujek michal on Oct 15, 2009
Nie ściemniaj chlorze o słodkim popcornie. Kiedy w końcu wpadniesz do Wawy, żebyśmy się piwka napili i na życie ponarzekali?
By Naleśnik on Oct 15, 2009
Niezłe jeziorko. Podobno jest to najwyżej na świecie położone surf’wowne jezioro świata.
By ewakamila on Oct 15, 2009
Fajne fotki. przyślij mi proszę moje filmy, jak będziesz w Europie.
By pasiko on Oct 15, 2009
Amazing place. I am happy to see you still travelling.
By little_v on Oct 15, 2009
z jajem, ale jak zwykle bardzo narsycystycznie
By justanotherwoman on Oct 15, 2009
sto lat! sto lat! rympcim-pcimcim-bam!
By linsell on Oct 15, 2009
mat: Różowe delfiny to w Amazonce pływają. W Jeziorze Titikaka występują tylko różowe słonie.
wujek michał: cicho, psie!
naleśnik: Zapraszam do La Paz. Bilet trochę drogi, ale i tak wciąż będziesz do przodu, bo zaoszczędzisz na imprezach (bo tu taniej niż w wawowie).
ewakamila: hehe, nie wiedziałem
pasiko: spoko. kiedyśtam.
little_v: When will you visit me in South America? How is the autumn in HK? 30 degrees and raining?
justanotherwoman: masz bana!
linsell: you owe me a sheep, you crazy kiwi! has to be teethless, remember!
By Szymon on Oct 15, 2009
bo żeby podróżować, to trzeba mieć jaja!
By cejrowski on Oct 15, 2009
popieram!
By blondynka on Oct 15, 2009
Fajne foty:) Wreszcie można skomentować:) Nie żeby to coś wnosiło, ale móc wyrazić swoje uczucia jest fajnie;) Zdjęcia jak zwykle super:) Tak coś czuję, że zagościsz w Boliwii na dłużej – szkoda będzie tego, że nie można będzie sledzić Cię “w drodze”…Chociaż pozostawanie w jednym miejscu może czasem przynieść więcej wrażeń niż niejedna podróż:)
By MagdaZ on Oct 15, 2009
no, romantiko
podejrzanie ładna ta Boliwia
a dużo ludzi?
P.S.
pozdrawiam Pana Wojtka C.
By kk on Oct 15, 2009
lepiej bym tego sama nie skomentowała :)
By justanotherban on Oct 15, 2009
Wait till you learn to dance!!! and prepared with that very exotic clothing!! then I will come :P
HK? no raining…autumn is nice in HK, very cool at around 24degrees with nice breeze~ hiking is the best thing to do now~ :)
By little_v on Oct 16, 2009
life is fantastic, life is the best!
p.s. może gdzieś się uda spotkać. My nadal w ekwadorze
By magda on Oct 19, 2009