lecz taki los mi dany, taki fach, co chwila inne ściany, inny dach
2009-10-21 – 17:33[Isla del Sol, Titikaka, Bolivia]
Ciąg dalszy przygód z wyprawy na Wyspę Słońca.
Kolejne dwa dni upłynęły nam na spacerach po wyspie. Miejscowi nieźle się zorganizowali jeśli chodzi o turystykę. Zbudowali m.in. autostradę północ-południe i ustawili budki, gdzie pobierane są opłaty za korzystanie. Autostrada jest oczywiście piesza, bo na wyspie nie ma samochodów ani motocykli. Jednak prawdziwy geniusz mieszkańców polega na tym, że ta turystyczna autostrada łączy turystyczną wioskę na południu wyspy (tam zatrzymuje się 90% przybywających gringo) z ruinami na północy (tam gringo się udają), omijając małe wioski na wybrzeżach wyspy. Ba, wiosek tych nawet z autostrady nie widać.
Na szczęście my z Karimem lubimy chodzić swoimi ścieżkami, więc dotarliśmy też do tych wiosek mniejszych, gdzie rybacy wracają z połowów, gdzie dziewczynki w kolorowych spódnicach (takich jak ich mamy) chodzą do szkoły.
Obserwujemy jak przypływają wyładowane kamieniami łodzie. Mieszkańcy wioski biorą się za rozładunek małych i wielkich głazów. Pomagają wszyscy, młodzi i starzy. Głazy mają być przeznaczone na budowę gimnazjum. Bo tak to tutaj działa, ludzie pracują jeden dzień w tygodniu na rzecz społeczności. Nie ma podatków, marnotrawiącego kasę rządu, są małe społeczności i praca dla wspólnego dobra.
Na jednym ze wzgórz na ktoś ułożył z kamieni napis “Gracias Dios!”. Bo tak czujesz się będąc gościem w tym pięknym, magicznym miejscu. Trochę bliżej raju, trochę bliżej nieba.