Archive for August, 2010
Tuesday, August 31st, 2010
[Coroico, Bolivia]
brzęczący bąk
niczym królewski trębacz
zabuczał hejnał
po czym obwieścił
“z dniem dzisiejszym
rozporządzeniem Króla
uśmiech staje się DOBREM POWSZECHNYM
ogólnodostępnym i nieopodatkowanym
w tej zapomnianej wiosce
a także w całym królestwie
i całym znanym świecie”
to wybzyczawszy
niczym bąk
królewski trębacz
udał się wąchać kwiaty
posted in in-polish, photos, songs, travel | country: bolivia | trackback | no comments »
Wednesday, August 25th, 2010
1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania?
Polska, bo od tego się zaczęło. A szczególnie polskie góry. Beskidy, Bieszczady, Karkonosze. Przemierzone od schroniska do schroniska, z plecakiem na plecach i ze Stachurą i SDMem na uszach. Manowce, wrzosowiska, lasy. Piwko na szczycie, nieziemskie widoki na świat i zaduma.
Iran, za to niesamowite uczucie, gdy w 2005 roku przekroczyłem sam granicę z Turcją i… musiałem sobie poradzić. Za niespotykaną nigdzie indziej życzliwość ludzi, którzy zapraszają cię na obiad, herbatę, wożą samochodami, płacą za bilety. Za fajkę wodną na dachu w ciepłą noc pod rozgwieżdżonym niebem. Za spanie na dziedzińcu meczetu i uspakajający gest strażnika “tak możesz tu być, nic ci tu nie grozi”, gdy jego obecność wyrwała mnie ze snu.
Indie, które uderzają ciebie ścianą gorąca jak tylko wysiądziesz z samolotu. A potem zaczyna się prawdziwa jazda. Masa ludzi, zwierzęta, śmieci, riksze. Rzeczywistość całkowicie odmienna od wszystkiego co znasz. Pielgrzymi w pomarańczowych szatach jeżdżący pociągami bez biletów. Kobiety w kolorowych sari. Bałagan, chaos, ktoś stawia ci kciukiem czerwoną kropkę na czole. I ty w tym wszystkim.
2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Nabranie innej perspektywy do świata i siebie. Bo współczesny świat wypacza spojrzenie na to jak świat naprawdę wygląda. Przyzwyczailiśmy się do tego, że kupujemy trampki made in china. Jednak często zapomina się, że te kraje, to nie tylko produkty, to ludzie, ulice, sklepy, życie. I najcudowniejsze jest to poczucie, że zbliżyłeś się do czegoś prawdziwego, że uczestniczysz w czymś i jesteś tego częścią. W przepełnionym autobusie w Indiach dzieciak zasypia ci na kolanach. Albo gnasz wynajętą taksówką przez pustynię w Iranie, a z zacinającej się płyty leci “Nas niedogoniet” Tatu. W takich chwilach łzy cisną mi się do oczu i czuję, że to właśnie dla takich chwil to wszystko.
Ważni są również spotkani po drodze ludzie, którzy często są natchnieniem, lekcją innego spojrzenia na świat, dowodem na to że można wyjść poza utarte ścieżki i robić ciekawe rzeczy.
3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawa?
Przed pierwszymi podróżami przygotowywałem się bardzo. Przed Iranem czytałem blogi podróżnicze z różnych wypraw, przeglądałem przez pół roku przewodnik, kupowałem rozmówki… Ale potem trafiłem na miejsce musiałem zmierzyć się z rzeczywistością, której nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić z opisów i zdjęć. Więc później zmieniłem podejście i przestałem się przygotowywać. Dlatego lecąc do Meksyku przewodnik zacząłem przeglądać w samolocie. Dlatego do Ameryki Południowej przyleciałem z biletem w jedną stronę i myślałem, że może pobędę tam 3 miesiące, a tymczasem jestem już 20 miesięcy. Ale to kwestia indywidualna. Ja wyrobiłem w sobie takie podejście, że nie planuję, że idę na spontan. Nie potrafię kupić biletu “dookoła świat” i zaplanować, że 3 miesiące spędzę w Am Pd, 2 w Australii i Nowej Zelandii, a 3 w Azji. Skąd mam wiedzieć czy mi się gdzieś spodoba, czy nie. A takie planowanie bardzo by mnie zniewalało. Bo uzależniasz się od dat, gnasz, bo przecież tyle jeszcze “trzeba” zobaczyć.
4. Co Cię wkurwia?
Wkurwiają mnie ludzie na podróżniczych forach internetowych, ludzie którzy ślą komentarze, dają magiczne recepty jak najlepiej przeżyć życie. Zawistni ludzie, którzy wietrzą we wszystkim spisek, siedząc na dupie narzekają na to jaka to wielka niesprawiedliwość im się dzieje, że oni nie mogą tak podróżować, bo mają samochód i kredyt na mieszkanie, a by chcieli, a taki Iksiński to może, bo pewnie ma bogatą rodzinę albo cośtam. A tymczasem mam prawie trzydzieści lat, a wciąż posiada w życiu tylko aparat, laptopa i trochę ciuchów. Nigdy nie wziąłem żadnego kredytu, nigdy nie posiadałem mieszkania ani samochodu. Ostatnio kupiłem pierwszą w życiu pralkę. Jestem posiadaczem pralki w Boliwii. :)
5. Za czym tęsknisz najbardziej?
Za koncertami na których tłum śpiewa te wszystkie piosenki na których się wychowaliśmy. I wszyscy wiedzą o co chodzi i wszyscy czują te same emocje. Za wielkimi księgarniami pełnymi czasopism, książek, albumów. Za rodziną. Za dziećmi znajomych, których nie miałem okazji zobaczyć.
6. Jak sobie pookładałeś sprawy z praca, kariera, z luka w CV?
Jest to łatwiejsze niż się wydaje. Uwierz mi, że można nie płacić ZUSu, podatków, składek na fundusze emerytalne i żyć. Pracę rzuciłem, proponowali 6 miesięcy urlopu bezpłatnego, ale ja nie chciałem mieć takiej siekiery wiszącej nade mną. Luka w CV… ja wpisałem sobie podróż do CV! “Full-time traveller at Sabbatical, July 2008 – October 2009 (1 year 4 months), In search for new horizons. Focusing on self-development, travels (Asia, South America and Europe), photography, gaining cultural experience, learning Spanish.” Może miałem dużo szcześcia, ale pracę w Boliwii znalazłem bez problemu. Praca to tylko środek, a nie cel, więc na robienie “kariery” za wszelką cenę się krzywię. Znam takich co zmarnowali na to najlepsze lata swojego życia… i tak naprawdę gówno osiągnęli.
7. Jak przełamać strach i obawy przed samotną wyprawą?
Po mału, po swojemu. Ja należę do takich osób, które boją się wejść do nowej restauracji w Warszawie. Trzeba nauczyć się przełamywać. Pamiętam jak pojechałem w Tatry, a wylądowałem autostopem w Paryżu, prawie bez pieniędzy przejechałem całą Europę śpiąc przy stacjach benzynowych. I było zajebiście. Zrób pierwszy krok, a dalej nogi poniosą cię same.
8. Od czego zacząć?
Nie potrafię wskazać jednej rzeczy, od której “trzeba” zacząć. Szukać trzeba. I robić po swojemu to co wydaje się być słuszne. Szukać tego co TOBIE sprawia szczęście. Nie podążać cudzymi śladami. Żyć swoje życie po swojemu. Nie ma uniwersalnej recepty. Cała frajda polega na odkrywaniu, nie tylko świata, ale przede wszystkim siebie. Ja na przykład ostatnio odkrywam, że lubię dobrze zjeść, a nawet frajdę mi sprawia gotowanie. Życie jest podróżą, choć wcale nie trzeba się przemieszczać. Ale trzeba zacząć szukać, próbować, wąchać, słuchać…
9. Kiedy wracasz?
Do Polski – nie wiem. Na razie zatrzymałem się w Boliwii. Tu mieszkam, pracuję, mam dziewczynę, pralkę. Myślę, że zostanę tu jeszcze co najmniej rok, dwa. Wciąż nie było mnie w Oceanii, może kiedyś będzie po drodze. Afryki wcale nie widziałem. Jak będzie okazja, to tam pojadę. Wciąż nie widziałem nawet całej Boliwii, kraju jedynego w swoim rodzaju, gdzie legalne są liście koki, gdzie jest pustynia solna, Jezioro Titikaka, dżungle, Yungas, Amazonia, zaśnieżone szczyty Andów. I wszechobecna różnorodność kulturowa, klimatyczna. Dlatego ten kraj tak bardzo mnie zafascynował, dlatego wypowiedziałem magiczną mantrę, że mógłbym tu zostać… i zostałem na jakiś czas.
10. Najbardziej nieprawdopodobna historia z twojej podroży?
W 2004 roku wyjechałem na praktykę studencką na kilka miesięcy do Turcji. Pod koniec pobytu z kumplem Brazylijczykiem wybraliśmy się na podróż do wschodniej części tego kraju, do Kurdystanu. No i pod koniec dwóch tygodni wylądowaliśmy nad rzeką Tygrys 50 km od granicy z Irakiem. Czuliśmy się niesamowicie. Piliśmy nocą herbatkę z kurdyjskimi znajomymi. “Do you want to go to Iraq?” padło pytanie. “What?!?!” To normalne, często tam jeździmy. I następnego poranka jechaliśmy ze znajomymi znajomych na “sightseeing” do Iraku. I byliśmy tam przez pół dnia, widzieliśmy wojska amerykańskie, samochody opancerzone. Ciśnienie mieliśmy na maksa, ale tak naprawdę, to zagrożenie było niewielkie. Byliśmy z Kurdami w kurdyjskiej najspokojniejszej części Iraku. A tak naprawdę, to byliśmy przykrywką dla niewielkiej operacji przemytniczej benzyny, papierosów i Allah wie czego jeszcze…
11. Najbardziej magiczne miejsce, w którym byłeś i dlaczego?
Pałac Ishak Paşa we wschodniej Turcji przy granicy z Armenią i Iranem. Z widokiem na górę Ararat na której podobno Noe wylądował swoją arką po potopie. Będąc na praktyce w Turcji widziałem to miejsce najpierw na banknocie, później w przez sekundę w spocie reklamującym Turcję. I od początku było to wielkie WOW. A potem z Rafaelem ustaliliśmy, że tam właśnie pojedziemy. Zdobyte pozornie niedostępne marzenie. Pojechałem tam jeszcze raz w 2005 roku. Stamtąd wjechałem do Iranu. Symbolicznie przełamałem się i poszedłem troszkę dalej.
12. O czym marzysz?
Kroję marzenia na miarę możliwości. Teraz marzę, żeby jak mi się na początku listopada skończy kontrakt to zrobić sobie 2 miesiące wolnego. Marzy mi się również, żeby znaleźć sposób, żeby nie pracować zbyt ciężko, robić coś co w miarę lubię i mieć z tego wystarczającą ilość pieniędzy, żeby żyć tak jak chce. Ostatnio marzy mi się motor i wyprawy z namiotem po zakurzonych drogach.
See you around.
[foto: Kuba Fedorowicz]
posted in bullshit, in-polish, wywiad w drodze | country: nowhere | trackback | 4 comments »
Thursday, August 19th, 2010
chciałbym znowu skupić się na nieostrościach, niedopowiedzeniach, przechadzać się wśród nieistotnych kawałków rzeczywistości, wzorów, napisów, cywilizacyjnych śmietników, puzzli codziennego życia, tandetnych neonów, królestw kiczu, kropli na szybie, absurdalnych odbić w witrynach
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: nowhere | Comments Off on oficina 1a
Thursday, August 19th, 2010
Tym razem wywiad z Tomkiem Zakrzewskim. Ponieważ nasze drogi się jeszcze nie skrzyżowały, więc tym razem bez złośliwości, paskudnych żarcików itp.
1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.
Chyba nie ma takich krajow. Podrozuje glownie dlatego, zeby poznawac swiat i przezywac przygody. Poszczegolne kraje tylko utrudniaja podrozowanie. Mam oczywiscie na mysli procedury wizowe, zapelnianie paszportu pieczatkami i tego typu utrudnienia. Choc z drugiej strony podzial na kraje zwykle jest zwiazany z odrebnoscia kulturowa, ktora jest bardzo fascynujaca. Interesuja mnie glownie miejsca, w ktorych nie bylem. Te w ktorych bylem interesuja mnie znacznie mniej. Bez wzgledu na to, gdzie dany kraj lezy, czy jak sie nazwywa, jezeli w nim jeszcze nie bylem, na pewno zawsze bede chcial do niego pojechac.
2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu.
Najwazniejsza w podrozowaniu jest sama przygoda. Nudzi mnie zycie, w ktorym siedze na tylku. Nudzi mnie monotonía dnia codziennego, codzienne lazenie do pracy, spotykanie tych samych ludzi i rozwiazywanie tych samych problemow. Przeraza mnie przeciekajacy czas przez palce.
W podrozy nigdy nie wiem co sie wydarzy jutro, czesto nie wiem nawet gdzie bede spal, gdzie sie zatrzymam, kogo spotkam. Ta wielka niewiadoma rodzi wlasnie ta przygode, ktora od dziecka mnie pociagala. Wczesniej pochlanialem ksiazki przygodowe i uruchamialem swoja wyobraznie. A odkad stalem sie na tyle dorosly, zeby wyjezdzac samemu, postanowilem wziac sprawy w swoje rece. Odstawilem ksiazki na polke i zaczalem sam ksztaltowac swoje zycie. Zapragnolem byc sam dla siebie bohaterem, byc samemu w centrum przygody i miec wplyw na kreowanie wlasnego losu.
3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawa.
Nie poswiecam na to zbyt wiele czasu, bo z reguly mam go bardzo malo. Zwykle czytam relacje z danego regionu innych ludzi. Obecnie internet jest nieocenionym zrodlem informacji, wiec z niego korzytam w dosc szerokim zakresie. Poza tym, czasem siegam po ksiazke, ktora ktos mi poleci i tak czesto nabieram inspiracji do kolejnej podrozy. Jezeli chodzi o gory, to czytam troche prasy fachowej i stamtad czerpie informacje. Uwielbiam rozmowy z ludzmi, ktorzy wybrali sie w ciekawe rejony. Jezeli dane miejsce mnie interesuje to wypytuje o wszelkie szczegoly – ten rodzaj informacji jest dla mnie osobiscie najcenniejszy. Poza tym, robie to, co wszyscy. Kupuje co mi trzeba, szczepie sie na to, co trzeba i cwicze kondycje, zeby w trakcie eskapady jej nie zabraklo.
4. Co Cie wkurwia.
Tutaj chcialbym napisac, ze nic, bo caly czas staram sie pracowac nad soba i starac sie niczym nie denerwowac. Tego nauczyl mnie w zeszlym roku pewien Peruwianczyk, ktory przezyl bardzo duzo w swoim zyciu, jest teraz przewodnikiem po dzungli i wszelkie przeciwnosci losu przyjmuje na kompletnym chilloucie. Szkoda energii na denerwowanie sie, bo to i tak, nic nigdy nie zmieni. Taka filozofia, bardzo do mnie przemawia.
Jednak jest to duzo latwiej powiedziec niz zrealizowac. Mnie najbardziej wkurwiaja, hamstwo i glupota. Te dwie rzeczy przejawiaja sie w podrozy bardzo roznie. Czasem denerwuje sie, jak przez godzine musze czekac w knajpie na zrealizowanie zamowienia. Czasem, jak place za cos, a dostaje w zamian zupelnie co innego, niz wczesniej mi oferowano. Nienawidze zlodziei i wszelkiej masci naciagaczy. Spotykam ich czesto na swej drodze i potrafie byc dla nich bardzo niemily. Poza tym, im jestem starszy, tym gorzej znosze przejazdy. Denerwuje mnie czekanie przez kilka godzin w autobusie na blokadzie, albo jak jakis miejscowy glab nie przewidzial, ze w trakcie podrozy zabraknie mu paliwa. Oczywiscie nie dostaje wtedy spazmow i nie piszcze ze zdenerowania ale potrafia mi takie sytuacje chwilowo zepsuc nastroj.
5. Za czym tesknisz najbardziej.
Tych rzeczy jest bardzo duzo. Tesknie za domem, dziewczyna, rodzina, czy przyjaciolmi. Jednak brakuje mi tez takich zwyklych rzeczy, jak chociazby wlasnego lozka, maminego obiadku, czy wyjscia na basen. Bardzo brakuje mi sportu w podrozy, szczegolnie biegania. Troche brakuje mi tez sauny, bo jestem juz od niej prawie uzalezniony. Poza tym brakuje mi polskiego klimatu, czasem polsiego lata, z zapachem skoszonego siana, a czasem polskiej zimy z chrupiacym sniegiem pod stopami. Za to, w ogole nie brakuje mi polskich newsow, polskiej prasy, radia, czy telewizji. Raczej nie tesknie za polskim jedzeniem, nie brakuje mi imprez, czy wyjsc z kolegami na piwo.
…
Dalszy ciąg wywiadu na blogu Tomka:
http://tomek-southamerica.blogspot.com/2010/08/wywiad-w-drodze-tym-razem-bedzie-ze-mna.html
posted in bullshit, in-polish, stories, travel, wywiad w drodze | country: nowhere | trackback | no comments »
Saturday, August 14th, 2010
Wujek Filip z Kolumbii wymyślił projekt, trochę pomęczył kilku znajomych i oto macie owce pracy. Rozpoczynamy projekt “wywiad w drodze”. Zadaliśmy sobie pytania z listy i teraz będziemy się tu ububliczniać i linkować.
Na początek wywiad z Kubą, 23-letnikiem kozakiem, który przemierza Amerykę Południową z plecakiem i głównie autostopem. Kuba w La Paz spędził miesiąc, w trakcie którego mieliśmy okazję ugotować pierogi, wypilić kilka piwek, poprowadzić dwie czy trzy audycje na paltalku, pożeglowalić po jeziorze Titikaka, a nawet po nieprzespanej nocy razem obejrzeć wschód słońca. I dużo więcej.
Żeby nie przedłużać, to zdradzę tylko, że wkrótce pojawią się kolejne wywiady. Życzę miłej lektury i już zostawiam was sam na sam z Kubą.
1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania?
To trochę dziwne pytanie.. Prawdę mówiąc nie byłem jeszcze ‘wszędzie’ (‘…ale jest to na mojej liście’ :]’) jednak wydaje mi się, że w całym tym ‘podróżowaniu’ chodzi o to, żeby odwiedzać miejsca, w których się właśnie jeszcze nie było. Oczywiście każdy z nas ma jakieś swoje ulubione miasta, pasma górskie, plaże, wioski – miejsca, które dobrze mu się kojarzą, do których chciałby wrócić, ale przynajmniej w moim przypadku, nie ma takiego kraju, bez którego nie wyobrażam sobie podróżowania… Że ‘gdzieś’ mogłoby nie istnieć. Pytanie zostało jednak postawione, więc odpowiem na nie w ten oto sposób – pierwszym krajem byłaby chyba Rumunia. Tam, kilka lat temu, pojechałem na jeden z takich pierwszych, dłuższych wypadów, który można by było określić mianem ‘backpackerskiego’. Z przyjacielem, we dwójkę jeździliśmy autostopem praktycznie po całym państwie, chodziliśmy po górach i spaliśmy na plażach. Plany modyfikowaliśmy w zależności od sytuacji, czasem kogoś spotykaliśmy kto do czegoś nas przekonywał, a czasem po prostu rzucaliśmy monetą by podjąć jakąś decyzję. Niby z określoną datą powrotu ale szukając przysłowiowego diabła tam, gdzie istniała szansa, że mógłby powiedzieć nam ‘dobranoc’.. Drugim krajem, byłoby Peru. Żałowałbym chyba, gdybym nigdy nie odwiedził tego miejsca. To było spełnienie moich wyobrażeń o podróżowaniu w Ameryce Południowej – trudno dostępne górskie wioski, jazda na pakach pickupów po zakurzonych, górskich drogach, długa Panamericana w pustynnych klimatach, którą ‘przesiedziałem’ w szoferkach ciężarówek, a do tego niesamowity folklor i kolory, których się nie zapomina. Było wszystko, o czym marzyłem, czego pragnąłem doświadczyć na tym kontynencie. I mimo, że jest to teoretycznie bardzo turystyczny kraj, to ja odnalazłem tam naprawdę dużo autentyczności. Ostatni, trzeci kraj to Polska. Gdyby nie to, że mam silne cechy ‘polskiego’ charakteru, że umiem ‘kombinować’ jak Polak, że się tam wychowałem, że miałem okazję nauczyć się tego, co umiem, spróbować się w różnych warunkach, jeździć od morza, przez jeziora, puszcze, bagna aż po góry.. Gdyby nie to, to prawdopodobnie moja podróż nie wyglądałaby tak, jak wygląda.
2. Co jest dla Ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Najważniejszy, oprócz własnej przyjemności, dla mnie jest kontakt z ‘lokalsami’ i choć śladowa wiedza o historii i tradycji miejsca, po którym podróżuje. Bez tego kontekstu, uważam, że doznania nie są pełne. Wiele rzeczy można przeoczyć, nie zrozumieć pewnych zachowań, popełnić jakiś błąd, który może wiele kosztować. Zauważyłem, że wielu podróżników nie przywiązuje do tego uwagi. Obchodzą ich tylko atrakcje turystyczne – zobaczyć coś, zrobić zdjęcie, móc powiedzieć, że „się było”. Dla mnie najciekawszymi atrakcjami są miejsca z dala od innych turystów, gdzie ludzie są nieprzyzwyczajeni jeszcze do ich częstego widoku. Najczęściej wtedy można doświadczyć ich gościnności, porozmawiać z nimi szczerze, zaprzyjaźnić się i dowiedzieć się o rzeczach, których nie wyczyta się w żadnym przewodniku. W obecnej podróży zacząłem sobie też cenić to, że mam czas. Że nie pędzę gdzieś na złamanie karku tylko po to, bo za dwa dni mam zorganizowaną wycieczkę w innym miejscu, a za 5 dni muszę wsiąść w samolot. Mogę zostać gdzieś dłużej, nawiązać bliższe znajomości z innymi podróżnikami czy miejscowymi i nie mam uczucia, że marnuje czas stojąc czwartą godzinę przy drodze z wyciągniętym kciukiem. Jestem wolny, może nie od wszystkiego i w zupełności, ale mając czas, rzeczywiście wiele rzeczy schodzi na drugi plan. Podoba mi się ta „wolność”.
3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawą?
Nie lubię słowa „wyprawa” w odniesieniu do mojej podróży. uważam, że nie jest ona „wyprawą” i nigdy jej tak nie nazywam. Ale przygotowania oczywiście były. Pomysł o wyjeździe narodził się na trzy lata przed wyruszeniem, choć już jakieś myśli o „podróżowaniu” oczywiście krążyły mi po głowie od 15 roku życia. Pomysły z czasem się zmieniały, ale wiedziałem, że chce wyruszyć w trakcie studiów. Sporo czytałem, ale nie były to konkretne przygotowania do wyjazdu. Ten etap można by było chyba nazwać mentalnymi przygotowaniami. Właściwe preparacje zaczęły się tak naprawdę po podjęciu ostatecznej decyzji, że jadę, a miało to miejsce mniej więcej na pół roku przed opuszczeniem domu. Miałem wsparcie kolegi, z którym wyruszyłem z Polski stopem na zachód. Podzieliliśmy się w niektórych zadaniach, dzięki czemu każdy z nas miał trochę mniej na głowie. A ja w tym czasie na głowie miałem wiele innych spraw, spośród których najwięcej czasu pochłaniało mi pisanie pracy licencjackiej i zaliczenie egzaminów przewodnickich. Generalnie jednak można powiedzieć, że funkcjonowałem normalnie. Najgorętszy okres to dwa ostatnie miesiące przed podróżą. Wtedy wszystko nabrało tempa. Większość rzeczy tak naprawdę miałem już od dawna w posiadaniu, ale sporo gadżetów trzeba było dokupić – kłódeczki na plecak, nowy kompas, wodoodporne ziplacki, skarpety trekingowe, rękawiczki. Z większych zakupów to nowe buty, obiektyw do lustrzanki… Na trzy miesiące przed wyjazdem zacząłem się szczepić. Wtedy jeszcze nie wiedziałem gdzie mnie rzuci, może to będzie tak jak zakładałem na starcie Ameryka Łacińska, a może już Azja lub środek oceanu. Chciałem być możliwie najlepiej przygotowanym. Nie mając konkretnych planów niestety trzeba być bardzo elastycznym, jeśli chodzi o dobór sprzętu. Nie można wziąć za dużo ciepłych rzeczy, jeśli się przypuszcza, że większość czasu spędzi się w upałach. Z drugiej strony na morzu czy w górach bez ciepłych ubrań się nie obędzie. Plecak pakowałem kilka razy sprawdzając co się najlepiej składa, dobierając to i odrzucając tamto, próbując wybrać uniwersalny zestaw. W końcu udało się zmieścić w 18kg. Na trzy tygodnie przed „dniem 0” pozakładałem konta w bankach, zamówiłem karty płatnicze i czeki podróżne. Później to już tylko zalaminować kopie dokumentów, odebrać wizę do USA i…ruszyć. Krótko można powiedzieć, że przygotowałem się tak naprawdę trzy miesiące.
4. Co Cię wkurwia?
Prawdę powiedziawszy, to nic. Moja podróż z założenia miała być wędrówką w głąb siebie, chciałem poznać swoje słabości, uporać się z nimi. Odmienić swoje postrzeganie świata, poszerzyć horyzonty, spojrzeć na wszystko z innego punktu widzenia. Zgłębić nowe nurty filozoficzne i odpowiedzieć sobie na pytania – co chce robić w życiu, jak osiągać wyznaczone cele, czym się kierować w życiu. Dlatego nazwałem moją podróż ‘grandtour’, nawiązując do średniowiecznej, europejskiej tradycji podróżniczej. Po drodze poznałem kilku ludzi, którzy poprzez rozmowy ze mną otworzyli mi zupełnie nieznane wcześniej drzwi. Zainspirowali mnie, podsunęli kilka książek. W toku dalszego podróżowania, sprawdzania i testowania kolejnych poznawanych przeze mnie uniwersalnych praw, przyswajałem sobie pewną wiedzę. Dziś stosuje wiele z tych prawd na co dzień, w każdym momencie, w każdej sytuacji. Nie jestem ani oświeconym mędrcem, ani fanatykiem, ale czuje się odmieniony w jakiś sposób. Dobrze mi ze sobą, z tym, jaki się stałem podczas tej podróży. Jedną z rzeczy, którą osiągnąłem, jest umiejętność oczyszczania umysłu z negatywnych energii i myśli, jakie się w nim pojawiają. Większość w ogóle mnie nie ‘trafia’. Czuje jakąś harmonię w środku, spokój. Negatywne emocje po prostu nie służą niczemu i staram się ich unikać. Dlatego nie wkurwiam się, gdy stoję kilka godzin przy autostradzie, otrząsnąłem się szybko po rabunku w Boliwii i nie koncentruje się na tym, że w autobusie miejskim obok mnie stoi zgryźliwa babcia i depcze mi po nogach…
Jeżeli coś mnie irytuje to może jedynie to, że z turystyki zrobiono dziś nieprawdopodobny biznes. Podróżowanie jest łatwe, są hotele dla backpackerów, agencje turystyczne oferujące setki wycieczek w różne miejsca, a na ulicy w wielu miastach jest się chodzącym banknotem tylko dlatego, że ma się białą skórę i plecak na grzbiecie. Wszystko jest takie proste – masaż, ‘wyprawa’ do dżungli, lot awionetką? Nie ma sprawy, tylko zapłać. Najlepiej kartą mastercard. Z jakimś dziwnym szacunkiem i może trochę z tęsknotą słucham opowieści o starych podróżnikach, którzy jeszcze 30 lat temu odwiedzali te same miejsca, ale w zupełnie innym stylu. Nie ukrywam, że próbuje szukać swojego własnego stylu podróżowania, który byłby podobny do tego sprzed lat, ale wszystkiego nie da się mieć. Zawsze jest coś za coś. Jest Internet, który ułatwia życie, bankomaty, przewodniki. I zawsze już się jest gringo – potencjalnym klientem, potencjalną ofiarą napaści czy kradzieży. Nic nie jest czarne albo białe, ale zdarza mi się, że z irytacją patrzę na ulicznych naganiaczy oferujących mi coś po ‘specjalnej’ cenie, wołających za mną „Amigo”.. Pytanie tylko, czy bardziej ten fakt, że jestem „gringo”, irytuje mnie czy też ich?
5. Za czym tesknisz najbardziej?
Za ludźmi, których zostawiłem w kraju. Za rodziną, przyjaciółmi. Za wspólnymi wypadami w góry, na żagle, polskim browarem (ew. wódką) w dobrym towarzystwie. Za rozmowami z osobami, którym mogę powiedzieć znacznie więcej, niż jestem w stanie wyrazić w jakimkolwiek języku. Bo tu nie rozchodzi się o wiek, język czy kolor skóry. Tu chodzi o wychowanie, wspólnie przeżyte chwile, które są jakąś dodatkową płaszczyzną porozumienia. To jest to, że kiedy rzucam tekst z Chłopaki nie płaczą, Misia albo z jakiegoś innego kultowego filmu, to wiem, że zostanę tak samo zrozumiany. Tęsknie też za moimi treningami siatkarskimi, wspinaniem, skitourami. Ale nie pęka mi z żalu serce. Bo wiem, że liczy się ‘tu i teraz’ i że ‘jeszcze będzie czas’ na wszystko.
…
Ciąg dalszy wywiadu na blogu Kuby.
Zdjęcia: archiwum autora tego bloga
Jeśli podróżujesz i chciałbyś wziąć udział w tym projekcie to skontaktuj się z Wujkiem Filipem.
posted in bullshit, in-polish, photos, stories, travel, wywiad w drodze | country: nowhere | trackback | no comments »
Thursday, August 12th, 2010
W przeprowadzce pomagali nam czynnie Bartek i Marta (i jej złamana noga), brat z kolegą i babcia z koleżanką. Przeniesienie moich rzeczy to 3 kursy na piechotę do mieszkanka. Przewiezienie rzeczy Gabichy, naszych przepraszam, to 4 kursy pick-upem z którego się wysypywało. Babcia z koleżanką poświęciła mieszkanko, choć mamy spore wątpliwości, czy w czasie ceremoni nas nie ochajtała.
I tak wyprowadziłem się z 17stego piętra z widokiem za milion dolarów, na drugie piętro bez widoku. Za to z widokami na przyszłość.
posted in bullshit, in-polish, photos | country: bolivia | trackback | 2 comments »
Thursday, August 12th, 2010
a ja i tak na świat patrzę po swojemu.
posted in mobile, photos | country: bolivia | trackback | no comments »
Saturday, August 7th, 2010
Michael’a spotkałem na początku swojej podróży po Ameryce Południowej w Mendozie w Argentynie. Mieszkał ze mną w dormitory w backpackerskim hostelu. Podróżował wówczas z biletem dookoła świata. Kilka dni spędziliśmy wtedy głównie na spacerach po mieście, sączeniu piwka i obcinaniu wzrokiem przechadzających się wokół Argentynek. Minęło trochę czasu, Michael w tym czasie zdążył odwiedzić Nową Zelandię i kawałek Azji, wrócić do domu w Czechach, pojeździć na rowerze w UK i Holandii, pomieszkać we Francji. No ale znowu wybrał się w podróż, tym razem na trzy miesiące, odwiedzić swoich przyjaciół w Kanadzie, Brazylii i Boliwii. I było zajebiście, choć przez pracę nie byłem w stanie spędzać z nim tyle czasu ile chciałbym.
Micheal ma siedemdziesiąt X lat. A Ty jakie masz powody, żeby mnie nie odwiedzić w La Paz? :P
This post is a part of my miniproject “dreamers“.
posted in dreamers, in-polish, photos, travel | country: bolivia | trackback | no comments »