what makes you tick, it makes me smile
2009-05-05 – 04:47[Sorocaba, Brazil; Ilhabela, Brazil]
Po intensywnym pobycie w Rio/Niterói wróciłem na weekend w gościnne, rodzinne progi Mr i Mrs Miotto. Mieliśmy zacząć podróżować, ale po części korporacja Rafaela, a po części lenistwo, a przede wszystkim uwielbienie chill-out’u, zimnego piwka i soczystego mięsiwa z grilla sprawiły, że weekend do intensywnych zdecydowanie nie należał.
Na szybko musiałem sobie wymyśleć coś na ten tydzień (bo z Rafaelam i Thalitą mamy zacząć podróżować pod koniec tygodnia). No to wybyłem dziś na Ilhabela (czyli “Piękną Wyspę”). Przybyłem do hostelu i okazało się, że jestem jedynym gościem. Cóż, idzie jesień…
Od jakiś 3-4 tygodni nie używam polskiego numeru komórki (mam brazylijski). Jeżeli ktoś coś wysłał, to trafiło to w czarną dziurę.
(a fotka jeszcze z Wielkanocy)
One Response to “what makes you tick, it makes me smile”
No wiec po twoim komentarzu, zajrzalem i sie zestresowalem. Co ja robie w Buenos Aires i dlaczego spedzilem tylko 2 tygodnie w Rio=) Jak juz wspomniales mozna sie klocic gdzie jest lepiej: Melbourne, Paryz, Londyn, Noy York, San Francisco, Tokyo, Hongkong czy Buenos Aires, ale i tak gdzie daleko ponad wszystkim jest Rio de Janeiro ktore wciaga jak narkotyki. Zlapalem sie na tym ze idac ulicami BA gadam do siebie Eu gosttu de falar Portuguese, nuce Brazylijska muze, mysle o paniach z Ipanemy i Copacabany. Ehhhh… Na szczescie zawsze moge wrocic=) Pozdro i szkoda ze sie nie spotkalismy.
By Filip on May 7, 2009