oddał się pod opiekę tej co go strzegła nocą i dniem
2010-03-02 – 15:12[Carnaval in Oruro, Bolivia]
Niektóre narody mają masową szajbę na punkcie czegoś. W Boliwii narodową szajbą jest karnawał w Oruro. Prawdopodobnie usłyszysz o nim od kogoś w pierwszym tygodniu po przyjeździe do Boliwii. Że to szalona zabawa, piwo i w ogóle wypas.
Może dlatego, że dziewczyny zakładają krótkie spódniczki i głębokie dekolty. Może dlatego, że słońce i ładna pogoda, piwo, a wokół znajomi. Może dlatego, że kolory takie niecodzienne. Że tradycyjna muzyka, potężna siła setek trąbek i bębnów. Że stroje, potwory, diabły, a szczególnie diablice. Że tradycja, bo karnawał był i będzie częścią kultury tego kraju, z którą utożsamiają się wszyscy, starzy i młodzi.
A po przetańczeniu tej kilkukilometrowej trasy te wszystkie panienki i panowie w ciężkich strojach na kolanach przed oblicze Przenajświętszej się udają. Często ze łzami w oczach. Bo to dla niej to wszystko. I to nie raz, nie dwa, lecz trzy razy przez kolejne lata trzeba dla niej tańczyć, żeby próśb wysłuchała.