Archive for the bullshit category

and hope our eyes keep telling lies

Monday, February 25th, 2008

A kiedy zrobię ten mały kroczek, który dzieli mnie od tego co mam zrobić, gdy pokonam wszystkie fałszywe trzymające mnie niepewności, to obiecuję sobie cieszyć się każdą chwilą tego doświadczenia, zaglądać ciekawsko w każdy zakamarek i poznawać, starać się zrozumieć, smakować (nawet z grymasem na ustach). I znaleźć miejsca i zajęcia, w których naprawdę będę czuł się dobrze. Dzielić uśmiechy i czynić dobro. Naprawdę żyć.

the dreams in which i’m dying are the best I’ve ever had

Friday, February 15th, 2008

do twarzy ci w twoich zmarszczkach
w twoich rysach na charakterze
i bliznach po przegranych walkach

Choose a fucking big television, choose washing machines, cars, compact disc players and electrical tin openers.

Wednesday, February 13th, 2008

Podglądam nieznajomych, którzy podróżują. Słońce, palmy, miasta, zwierzęta, ludzie, kolory. A to przecież tylko namiastka. Brakuje zapachów, smaków, dźwięków. Stationary travelling. Zapalam kadzidełko. Tęsknię, wspominam, marzę. Zbieram siły.

W ten weekend kolejna podróż. Kolejna zaliczona razem stolica. Varsovie. Ciekawe co czeka nas tam. Trzeba pielęgnować w sobie szaleństwo, bo inaczej skończymy jako banda zgorzkniałych staruszków.

Choose Life.

you only get one shot, do not miss your chance to blow

Wednesday, January 30th, 2008

forget about your dreams
choose the unimportant
sell your soul
buy a new watch

all these days I spend away i’ll make up for this I swear

Saturday, January 19th, 2008

imagine you go away on a business trip one day and when you come back home, your children have grown and you never made your wife moan

Thursday, January 17th, 2008

Why don’t we go there again and stop every time we cross the bridge? Or fly away to somewhere new. Cause there are bridges almost everywhere. ;-)

sprawdź czy działa miecz, wracamy inną drogą

Wednesday, January 16th, 2008

I need a weekend already!

biorę co rozda życie Made in Polska

Saturday, January 12th, 2008

[Paris, 2-6.01.2008]






A jeśli spytasz mnie jak pamiętać to chcę, odpowiem ci, że właśnie tak, kilka przypadkowych zdjęć, zwykłych spojrzeń, rozmazana świadomość i kilka pełnych zachwytu chwil. Że my, że wtedy, że tam.

when you find your way back down (in one piece) then I’ll just be waiting here (right here)

Wednesday, January 9th, 2008

good times in Brussels
usunięty ząb i Tomek jako Walentynka w barze w czerwonej dzielnicy
Pink Idiots Inc. i pożegnanie z Brukselą
Błękitny Wieloryb
Meksyk i Cafe Wolność
Stockholm revisited
Roskilde Rock&Roll
the wildest people they ever hoped to see
Indie i kurczak curry, houseboat, i książka, której nie dostałem
włóczęga, stagnacja i przeczekanie, klatka
little earthquakes
człapu-człap w rakietach śnieżnych

To był dobry rok. Ciekawy na pewno. Więcej górek niż dołków. Masa zupełnie nowych i pierwszych doświadczeń. Więcej prawdziwych uśmiechów niż nieszczerych wiadomości. Więcej kilometrów na drodze do celu niż niepotrzebnych jazd tramwajem. Przynajmniej takie mam wrażenie.

Witaj 2008. Obiecuję nadal żyć mocniej. I kroczyć drogą w nieznane i nieprzewidywalne.

you know, that people come and go

Thursday, December 20th, 2007

o globalizacji

Thursday, December 20th, 2007

Biuro, gdzie każde krzesło kosztuje tyle, ile wynosi miesięczna pensja. Inteligentna lampa, która sama dobiera siłę swiatła (od czasu do czasu nie wiadomo czemu rozjaśnia się, chyba po to, żeby nie było nudno). Na szafkach pozatykane wizytówki konsultantów, nieobecnych, zapewne wykonujących zadania w terenie. Za oknem oszroniona trawa, pojedyncze, samotne, takie same drzewa, wystające z ziemi grzybki klimatyzacji podziemnych pomieszczeń, słupko-lampki. A dalej kolejne skrzydło budynku, duże okna i siedzący przy biurkach tacy sami. Saszetki z cukrem i papierowe zapałki z logo firmy (sponsora drobnych chwil przyjemności). Indywidualność – białe słuchaweczki wpięte do laptopa. Mówiące windy, maszyny na monety chłodzące 24 godziny na dobę kanapki, napoje, lody, batoniki. Torby na laptopy wyposażone w kółeczka i teleskopowe rączki.

Pomnożone przez pomieszczenia, przez piętra, przez skrzydła, przez budynki, przez lokacje, przez kraje.

Optymalne, automatyczne, łatwe, wygodne, przejrzyste, przyjemne, funkcjonalne, skuteczne. Pożyteczne?

‘cos when you have more than you think, you need more space

Saturday, December 8th, 2007

karta do biblioteki, karta do wypożyczali dvd’ków, zestaw kina domowego, ta sama pani w sklepie, okap nad kuchenką, kolekcja tygodników w kiblu, widok z kuchni na Manhattan, kabina prysznicowa, nurkowanie w Egipcie, opalanie na Teneryfie, rata i odsetki, 8-16, wózek dla dziecka, ciemnia w piwnicy, pralka, lodówka, telewizor, lekcje hiszpańskiego, zdjęcia na ścianie, wygodne łóżko, ulubiony kubeczek

nierozpakowane graty z podróży, kalendarz pokolorowany wyjazdami i rezerwacjami, niewręczone prezenty, pozrywane związki, rozgrzebana na środku pokoju walizka, hamak na balkonie przyjaciela, niewydane korony szwedzkie, duńskie, franki, niewykorzystane bilety na metro, pobudki o czwartej trzydzieści, sznycel w sosie grzybowym z krokietami, powtarzający się taksówkarze, znajomości przez skype’a, facebook’a, msn’a, torba z aparatem, spanie w śpiworze, poranna kawa w samolocie

po prostu inną idę drogą.

bilans zysków i strat.

are we having fun yet?

Saturday, December 8th, 2007

Świat wg Tomskiego part 2:
20071204_0005.jpg

20071204_0016.jpg

20071204_0033.jpg

20071204_0035.jpg

i ja:
20071205_0002.jpg

6.12-6.01. 5 countries. Not more than 4 nights in a row in the same bed. Go for it.

think global

Sunday, December 2nd, 2007

img_0739.jpg

i’ll take a flight to you girl
or maybe i should drive
i’ll call a cab and wait
to get into your arms

we have to talk it over
but don’t know where you are
which number i should use
which cross which roundabout

half-a-way is never close
and there’s no such a bus
it’s just a few days off
some hours in my car

i should take the shortest route
but sometimes i just can’t
i almost missed your stop there
you saw me you pulled me out

it’s so difficult to follow
living this fast-moving life
tonight it took just 1725,41 kilometers
to say to you good night

it’s worth it if you try it
just sixteen hours drive
it’s just another airport
just one more traffic lights

this is the way i’m going
this is another try
this is a new experience
globalized private life

try and find, a way to say the things

Tuesday, November 27th, 2007

My visit to Lausanne started with an earthquake. And then the emotions consequently went up. Mr Bigmess facing Straightforward. Being straightforward (frank, candid; sincere; honest; simple, uncomplicated) – this is the thing to learn. But not on my blog of course. :D

Seems like my New Year’s Eve plans are fixed now. France. Oh my… that’s soon.

a stranger with your door key explaining that I am just visiting

Thursday, November 22nd, 2007

20071121_wdf_0041.jpg
WDF19

Tomorrow going to Switzerland to visit dr Elise whom I met in India. Fun or weird? We’ll see. ;-)

i’ll wear my badge a vinyl sticker with big block letters adherent to my chest that tells your new friends: i am a visitor here, i am not permanent

Wednesday, November 21st, 2007

Jeden z moich bliskich znajomych, gdy pierwszy raz dzwoni do nowo-poznanej misi, to zanim ją zaprosi “na kawę”, to pyta, co się jej śniło. Sam również ma przygotowany swój (niekoniecznie dzisiejszy) sen, który chętnie opowiada, po czym pyta “jak myślisz, co to może oznaczać?”. Ciekawa “entry line”, czyż nie? :-)

Otóż mnie śniło się dzisiaj, że czekałem na transplantację wątroby. W sumie to był tam jeszcze jeden gościu w takiej samej sytuacji jak ja, tzn. ja miałem dostać jego wątrobę, a on moją. Miała to być bardzo niebezpieczna, wielogodzinna operacja, której mogłem nie przeżyć. Więc przez cały mój sen dzwoniłem do ciebie, żeby powiedzieć ci o tym co mnie czeka i dać znać, że może tego nie przeżyję. Jak myślisz, co to może oznaczać?

so out of context in this gaudy apartment complex

Sunday, November 18th, 2007

Świat według Tomskiego:

widok z kuchni na południowy Manhattan
20071116_warszawa_0015_3_4_tonemapped.jpg
(pierwsze, słabe próby z HDR)

i lampka z Egiptu i kolekcja win
20071116_warszawa_0021.jpg

Znowu zajęcia w Wawie. Łeb pęka mi i broni się przed kolejną porcją “wiedzy”.

Przemęczony i rozdrażniony. W tym całym bałaganie Tomek wystawił negatywny feedback, ale wciąz we mnie wierzy. Spokój i opanowanie. Za to go lubię. :-)

Negatywny feedback w pracy – chyba bez konsekwecji, ciężki piątek, wszyscy mieli dosyć. Aura niekorzystna. Ale nic to.

Next weekend plan na Brukselę albo Szwajcarię. Ale chyba wybiorę nową przygodę i pojadę tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Tylko że już zaanonsowałem się we BRU. Ale Ignacio i Aurelie wybaczą, na szczęście oni też są wyrozumiali (z dokładnością do dziesięciu “putain!”). Czas stawić czoła nowym wyzwaniom.

pokażę ci jak się spada z dachu

Wednesday, November 14th, 2007

img_0051.jpg
Gdynia nocą, gdzie tyle razy, w słońcu i w mżawce, w krótkich spodenkach i zimowych kurtkach, gdzie zawsze ekipa stawiała się na zawołanie… A teraz… słabo. Choć udało się z Lesiem i trimarem.

img_0245.jpg
img_0247.jpg
I jeszcze dwie fotki z knajpy w Dębkach, dokąd pojechaliśmy z Koalą na weekend, żeby zdemontować klatkę. Ten projekt już się udał. Przewinęła się masa ludzi, było dużo fun’u, wszystko zadziałało. A w tej knajpie dziwne się dzieją rzeczy poza sezonem, oj dziwne.

Już wymiękam od siedzenia w domu u rodziców. Na szczęście szykują się 2 tygodnie (i 3 weekendy) poza. Warszawa, Niemcy, Kazimierz. Tęsknię za lataniem. Cały mój zgiełk.

i will not fall

Monday, November 12th, 2007

jump.jpg

czas na zmiany

Friday, November 9th, 2007

Szukam pokoju/mieszkanka w Wawie, Wrocławiu, Krakowie lub 3mieście (choć inne duże miasta w Polsce też rozważę ;-)). Wymagane – rozsądna cena, lodówka, pralka, internet. Macie coś? Kontakt na maila/gadu poproszę.

jesienna niepogoda

Monday, November 5th, 2007

Jakiś miesiąc temu zachorowałem na chorobę zwaną “jesienną niepogodą”. Dwa tygodnie chorobowego. Leczenie zakończone sanatoryjnym wyjazdem do Wrocka i Karkonoszy. Pacjent przeżył i ma się lepiej.

Tu z wyjazdu ze Spiglem. To dobry chłopak jest. CDN.

imgp7191.jpg

I jeszcze 2 z tej samej sesji z tego samego mostu:
imgp7173pp.jpg
imgp7143.jpg

pics by Spigiel

clash of worlds

Wednesday, October 31st, 2007

I call it clash of worlds. Two people speaking the same language but being unable to understand each other. Just because in their life they walked completely different paths.

Take this story, for instance, which I heard from a strange Israeli girl.

Once an old Indian men met a rather young western girl. He was always interested in visitors. Maybe because he had never gone out of the province he had been living in. But he didn’t feel any bad about it, cause even though he hadn’t travelled much, he’d seen much in his life. But “you should always take an opportunity to learn more” he thought when he saw this western girl. He knew that western girls are usually open to talk especially with such a trustworthy-looking old potato as him. So he chose the standard opening line:
– Hello, where are you from?
– Oh, hello, I am from Israel.
The old man had heard of this country before, but didn’t remember anything about it.
– How many people in Israel? – he asked.
– We are six million people living in Israel.
– Sixty?
– No, no, six!
– Sixteen?
– Six.
It was hard to believe. A whole country with six million people. In India that would be a medium city… Strange world.
– So what do your people do?
– Well… We trade weapons.

[shocked] … bad karma… bad karma…
The old man could understand many things but this was just unbelievable.
The young Israeli girl went away and the old Indian man prayed to thank that he is not a part of this crazy world somewhere out there.

my head speaks a language, i don’t understand

Wednesday, October 24th, 2007

Dziwnie się czuję. Najpierw w Newsweeku przeczytałem artykuł o selektywności pamięci, o tym, jak mózg radzi sobie ze wspomnieniami i jak modyfikuje je przy każdym kolejnym odwołaniu do danego obszaru pamięci, a dziś obejrzałem ten film, Eternal Sunshine Of The Spotless Mind. Mój mózg też igra ze mną jeśli chodzi o wspomnienia. Czasem ktoś wspomni sytuację w której brałem udział, a ja w ogóle nie potrafię odnaleźć takiego wspomnienia albo odnajduję je bardzo głęboko i dziwię się bardzo. Nie mówiąc już o wszystkich moich ucieczkach i nadpisywaniu wspomnień. Z trudem potrafię zrekonstruować ostatnie 3 tygodnie mojego życia. Zbyt dużo miejsc, zbyt dużo zdarzeń, zbyt dużo myśli. I jeszcze nocna jazda samochodem z Warszawy do Gdyni, gdy przedawkowałem antybiotyk, której też nie bardzo pamiętam. I feel like I am the closest to crazy I’ve ever been.

Mam zjazd fizyczny i psychiczny. Czuję, że zmiany niemal fizyczne. Zmiany postrzegania świata. Jesień uderzyła z potężną siłą w tym roku. Organizm nie dał rady, antybiotyk, łóżko, filmy, muzyka. Byle do wiosny. By zacząć żyć mocniej.

włóczęga, stagnacja i przeczekanie

Thursday, October 18th, 2007

Koala zrealizował swój kolejny projekt. Cały dzień w zaciemnieniu. Przed snem “zakapturzył” się. Nie wiem jak się czuł, gdy się obudził i zobaczył ciemność. Ale wytrzymał cały dzień. Z automatycznym aparatem jednorazowym i pomocą Anety “zwiedzał” Warszawę. Dopiero gdy zabrała go autobusami i tramwajami “zgubił się” tak, że nie wiedział gdzie jest. Ale to była część “zabawy”. Miał nie wiedzieć. Spotkałem się z nimi w KuFajce. Było raczej śmiesznie, bo Koala prezentował się niczym skrzyżowanie terrorysty z ofiarą pożaru. Totalny szoking dla przypadkowych napotkanych.

Pozytywne jest, że Misiu realizuje swoje pomysły. Wygląda na to, że udało się zatopić klatkę. Na pewno liczą się magiczne właściwości akceptującego spojrzenia Misi. Pozytywnie.

img_7226.jpg
img_7230.jpg
img_7247.jpg