Archive for the photos category
Friday, August 15th, 2008
[2008-08-15 – Mae Hong Son, Thailand]
Welcome to the University of Life.
Please take your seat
and fasten your seatbelts.
Please switch off your expectations.
You will not need them anymore.
The travel will take long
and it’s gonna be a bumpy ride.
But you will like it.
So just relax.
And take it easy.
posted in bullshit, in-english, photos, travel | country: thailand | trackback | no comments »
Wednesday, August 13th, 2008
[2008-08-12 – from Pai to Mae Hong Son, Thailand]
za jakiś czas znajdziesz mnie
siedzącego na schodach
przed twoimi drzwiami
z napoczętą butelką wiśniowej wódki
będziemy pili ją ciepłą
z herbacianych szklanek
bez zbędnych pytań
przy kuchennym stole
a potem na tarasie
gdzieś ponad nocnym miastem
wypalimy papierosa
we wspólnej ciszy
posted in bullshit, in-polish, photos, postcards, songs, travel | country: thailand | trackback | no comments »
Thursday, August 7th, 2008
[2008-08-07 – Chiang Mai, Thailand]
Dziś byłem w ZOO, gdzie pokazywali ludzi. Cóż za wspaniały pomysł. Cztery różne gatunki. Te najokazalsze sprowadzono aż spod granicy z Birmą. Umieszczono je w środowisku zbliżonym do naturalnego, ogrodzono płotem, powbijano tabliczki z opisami i udostępniono zwiedzającym za słoną opłatą. Można było patrzeć, zaglądać do kuchni, kibla i sypialni, i robić sobie zdjęcia (w sam raz na naszą-klasę). Ubaw był przedni.
Zmieniam to miasto.
Wczoraj byłem u wróżki. Zaczęło się od wielkich pieniędzy, inteligencji, dobrej pracy i wielu kobiet, i stwierdzenia, że nie lubię Tajlandii, i że Tajki mnie nie kręcą. Right. A potem był prawdziwy hardcore. Dwie drogi, jedna pełna szczęścia i kasy, a druga to śmierć lub rany. Aż się przestraszyłem. Bo kroczę po tej złej. Zawsze nie tak, kurwa.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | 5 comments »
Wednesday, August 6th, 2008
chodzisz mi po głowie w buddyjskich szatach
kusisz drżącym płomieniem świecy
a słodkim zapachem kadzidła otulasz do snu
posted in photos, postcards, travel | country: thailand | Comments Off on mgiełka
Wednesday, August 6th, 2008
[2008-08-05 – Chiang Mai, Thailand]
Zabili mnie klimą i jestem przeziębiony. Rozbity.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | 1 comment »
Sunday, August 3rd, 2008
[Bangkok 2008-08-03]
posted in photos, travel | country: thailand | trackback | 2 comments »
Sunday, August 3rd, 2008
[Bangkok, 2008-08-02]
Znowu trafiłem w sam środek protestów. Sprawdziłem dokładniej kto i po co protestuje i okazuje się, że to People’s Alliance for Democracy (PAD) sprzeciwia się rządowi, planowanym zmianom w konstytucji i rządają odzyskania świątyni Preah Vihear, która w 1962 została przez Trybunał Międzynarodowy przyznana Kambodży. Tym razem demonstracja ochraniana była przez strażników PAD, wolontariacką, samozwańczą straż ubraną w czarne ciuchy, skóry, kapelusze, ciemne okulary słoneczne i chusty na twarzach, wyposażoną just in case w metalowe pałki i kije golfowe (wyglądają jak skuterowy gang). Jak mówi stare chińskie przysłowie “jeśli chcesz czuć się bezpiecznie na dzielni, to zaprzyjaźnij się ze złymi chłopcami”, więc trochę się z nimi zaprzyjaźniłem. Znowu dostałem gadżety, papierową flagę Tajlandii i znaczek “kocham Tajlandię, kocham króla”. Takie rzeczy się dzieją w tym kraju, gdzie raz na kilka lat wojsko robi pucz, rozpędza parlament (ostatni raz w 2006), a król jest nietykalny, bo wszyscy go kochają.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | no comments »
Saturday, August 2nd, 2008
Khao San Road – dla wielu mekka podróżników. Spotkasz tu więcej białych niż Azjatów. Co więcej, spotkasz tu więcej białych niż w Londynie, czy Paryżu. Bo biały człowiek znajdzie tu wszystko czego potrzebuje – alkohol sprzedawany w wiaderkach ze słomką, pirackie płyty, t-shirty, głośną muzykę, street food, mc donaldsa, burger kinga, zaplataczy dreadów, wyrabiaczy fałszywych dokumentów. Właściwie, to można przyjechać na wypoczynek i ograniczyć się tylko do tej jednej ulicy. No dobra, jeśli ktoś jest miłośnikiem klubów go-go lub bum-bum, tu musi się przejechać tuk-tukiem.
Błąkając się trochę bez celu jak to mam w zwyczaju trafiłem na demonstrację. Tłumy ubrane na żółto demonstrowały siedząc uwielbienie dla króla. Bo król to tutaj świętość, należy go szanować. Jest na każdym banknocie, jest na plakatach, billboardach (o dziwo bardzo powszechny jest plakat, gdzie król robi zdjęcie aparatem marki Canon – czyżby ktoś posmarował za to?). W każdym razie “zwiedziłem” tę demonstrację robiąc zdjęcia ludziom z kołatkami w kształcie klaszczących dłoni. Uważnie wymiajałem siedzących ludzi zdejmując sandały, gdy potrzeba i nie przechodząc nad nikim, tak jak należy w tym kraju. I już zaraz zostałem obdarowany chustą z napisem po Tajsku “kochamy króla, kochamy Tajlandię” i od tego momentu ludzie widząc mnie wiwatowali i klaskały kołatkami. Crazy world.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | no comments »
Thursday, July 31st, 2008
Trochę się zasiedziałem w Bangkoku, a wygląda na to, że jeszcze trochę tu pobędę. Nie bez przygód złożyłem wniosek o wizę chińską. Ze względu na olipiadę trzeba mieć zabookowany round trip i hotele. Naganiacze obiecali wyrobić odpowiednie papiery, zaś pani w okienku sama zasugerowała wizytę w kafejce internetowej. No to w 4 minut odpowiednie papiery były wydrukowane. Lekcja – czasem wystarczy przynieść jakikolwiek papier, a w formularzu wpisać cokolwiek. Wiza ma być na poniedziałek. Mam nadzieję, że szwindel nie zostanie wykryty i że nie dostanę bana na Chiny.
No to tkwię w Bangkoku w hotelu w pokoju za 4 euraski. Zwiedzam atrakcje (one thing a day), dużo, dużo łażę z muzyką na uszach. Unikam tuk tuków, bo po pierwsze zawsze chcą cię przyciąć, a po drugie wolę zaglądać w zakamarki, robić fotki, oglądać, dziwić się, wąchać, a po trzecie za zaoszczędzoną kaskę mogę dać sobie wieczorem wymasować obolałe mięśnie.
Powoli wpadam w rytm, przestawiam się na lokalny czas, powoli mija bezsenność, a organizm wypracowuje optymalne pory posiłków.
A wieczorami kończę z laptopem w restauracji przed hotelem i przy zimnym piwku obrabiam fotki, piszę bzdurki, słucham muzyczki. Relaks, ale tak miało być. Nic na siłę, powoli, nigdzie się nie spieszymy. Nie istnieją terminy, ani nawet dni tygodnia. Jak nadejdzie czas, to się spakuję i pojadę. Jeszcze zdążę i na północ do słoni i na południe do plaż i zachodów słońca.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | 4 comments »
Tuesday, July 29th, 2008
Bangkok to nocne szybkie jazdy tuk tukami, zblazowani biali backepackersi na Khao San Road, kierowcy taksówek chcący zabrać Cię na bum-bum i ping-pong, hotelowy pokój, gdzie wiatrak mieli bez końca to samo gorące powietrze i pojebane koguty, które pieją przez całą noc. Przez trzy dni dostałem lekcję jak poruszać się po tym mieście, kupować street-food, korzystać z tajskich masaży i nie kupować drinków dziewczynkom w klubach go-go. Łagodna gangsterka – bo podróżuje się tu łatwo, na każdym rogu znajdziesz 7-eleven, a wszystkie ewentualne kultrowe zgrzyty neutralizują wszechobecne tutaj uśmiechy (kryjące zakłopotanie). Jednak wiem, że nie wytrzymam tu długo, potrzebuję zostawianych w tyle kilometrów, zmieniającego się za oknem krajobrazu, przesiadek na niewiadomych dworcach i wciąż nowych współpasażerów.
Po 3 dniach z Jackiem, rozpoczyna się moja samotna (przynajmniej przez miesiąc) podróż. Stay tuned – będą historie, dramaty, śmiech i łzy, tęsknota, uczucia, emocje, smaki, zapachy, kolory i niepokorne myśli.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | country: thailand | trackback | 4 comments »
Friday, July 25th, 2008
Nico – born in Kazakhstan, living in Germany for 5 years.
Favourite music: techno/electro.
Beliefs: good karma/bad karma.
His way of living: music festivals animal.
One of his dreams: to organize a music festival for 1.000.000 people.
One of my drivers during hitch-hiking from Poland to Frankfurt.
This post is a part of my miniproject “dreamers“.
posted in bullshit, dreamers, in-english, photos, travel | country: germany | trackback | no comments »
Friday, July 25th, 2008
posted in photos, travel | country: poland | trackback | no comments »
Wednesday, June 18th, 2008
posted in photos, postcards, travel | country: belgium | trackback | 2 comments »
Wednesday, June 18th, 2008
posted in photos, travel | country: nowhere | trackback | no comments »
Sunday, June 15th, 2008
Dobrze mi tu.
posted in bullshit, in-polish, mobile, photos | country: belgium | trackback | no comments »
Tuesday, June 10th, 2008
posted in mobile, photos | country: belgium | trackback | 2 comments »
Monday, June 2nd, 2008
[NCE-FRA, 31.05.2008]
Co było do wypowiedzenia zostało wypowiedziane. :-)
Długie przemyślenia, nieśmiałe i niepewne zamiary. Czekanie na dzień. A gdy ten nadszedł kilka pewnych cięć, kilka zdecydowanych zdań. I email do pracodawcy wysłany z Nicei.
Tydzień w Nicei był najgorszym ze wszystkich “zawodowych”. Ale to cena. Płacona po raz ostatni.
Emocje uderzają mnie w samolocie. Dopiero teraz dociera do mnie, że naprawdę zostawiam coś far behind. I że ostatnie dwa lata poświęciłem by móc zrobić to, co właśnie ma się zacząć. Ze łzami w oczach piję szampana gdzieś nad prześwitującymi przez białe chmury francuskimi Alpami. Nade mną błękitne niebo – nic już nie może pójść źle.
I jeszcze wizja happy endu – przede mną ostatni miesiąc w Brukseli. Historia zatacza koło. Bruksela – na dobry początek i na dobry koniec.
I jeszcze Mat, który przyleci mi nowy aparat i Ola, która przejmie stary.
I znowu wiara, że ścieżka, którą idę jest najlepszą z możliwych.
posted in bullshit, in-polish, mobile, photos, photoshopped | country: france | trackback | 2 comments »
Monday, May 19th, 2008
posted in mobile, photos | country: poland | trackback | no comments »
Monday, May 5th, 2008
To był dziwny majowy weekend. Jak zwykle pragnąłem nie mieć planów. Przekonał mnie Koala, że trzeba się ruszyć, w góry do natury. Więc kupiliśmy mapę, spakowaliśmy plecaki, wrzuciliśmy do bagażnika wysokie buty i ruszyliśmy do najdzikszych zakątków Polski. Czyli do Bieszczad. I wszystko szło dobrze aż do momentu gdy tam dotarliśmy. Bo nie było dla nas miejsca. Jedynie w gospodzie. Więc usiedliśmy w gospodzie i cóż było czynić. Jeszcze nadzieja w miejscowych dzieciach-kwiatach, ale i one nie znalazły dla nas miejsca. Jedynie dwa przy wspólnym stole. Więc tam też spoczyliśmy celem wieczerzowania. A potem syci i napojeni przywdzialiśmy śpiwory i legliśmy na tę zimną, jedną, niewygodną noc w samochodzie. A jak się obudziliśmy to pogoda była nietęga, więc nawet się ucieszyliśmy, że nie jesteśmy jednymi z tysięcy turystów dla których starczyło miejsca, i że nic nas tu właściwie nie trzyma, i że w sumie to chcemy do domu. By przyzwoitość zachować (i mieć o czym opowiadać) pojechaliśmy zobaczyć jeszcze zaporę i Sandomierz. Zapora pełna tych co również chcieli mieć o czym opowiadać, a Sandomierz nieszczególny. Więc powrót do Warszawy, do domu. A następnego dnia rowerowanie, odpoczywanie, fotografowanie, filmów oglądanie. I tak nam było, raczej dobrze niż źle.
A zdjęcia takie dziwne, bo się uczę udziwniać zdjęcia ostatnio.
posted in bullshit, in-polish, photos, photoshopped, travel | country: poland | trackback | 2 comments »
Monday, April 28th, 2008
posted in photos | country: poland | trackback | no comments »
Thursday, April 24th, 2008
– co tam?
– szkoda gadać.
posted in bullshit, in-polish, mobile, photos, photoshopped, postcards | country: germany | trackback | no comments »
Wednesday, April 23rd, 2008
Z archiwum (2008-03-06).
posted in photos | country: poland | trackback | no comments »
Wednesday, April 16th, 2008
posted in photos | country: france | trackback | no comments »
Monday, April 14th, 2008
posted in photos | country: poland | trackback | no comments »
Sunday, March 30th, 2008
posted in photos, postcards, travel | country: switzerland | trackback | 1 comment »