krew byka

Saturday, January 31st, 2009

[San Antonio de Areco, Argentina]

Dawniej Gaucho był to wyjęty spod prawa szlachetny “kowboj”. Żyjący blisko natury, obowiązkowo z beretem, koniem i nożem zatkniętym z tyłu za paskiem. Wolny ptak trudniący się myślistwem i pracą przy bydle. Uczciwy, sprawiedliwy, ale krwawy i mściwy, gdy zaszła taka potrzeba. Nic więc dziwnego, że gauchos są bohaterami licznych powieści, a tradycja jeźdźców w beretach utrzymywana jest do dziś.

Razem z Piotrkiem i Anią zwiedziliśmy kilka “estancji”, czyli posiadłości (rancz). Siedziby właścicieli ziemskich, dzisiaj również atrakcja agroturystyczna. Położnone pośród pól, na których rośnie m.in. soja i wołowina.

Domy mają tu kolor bordowej czerwieni. Barwnik to krew byka zmieszana z wapnem.

wśród dymu, szklanek, marynarzy i portowych dziwek

Tuesday, January 27th, 2009

[La Boca, Buenos Aires, Argentina]

La Boca to dzielnica Buenos Aires ongiś zamieszkana przez włoskich imigrantów. Podobno to tutaj pośród dymu i szklanek, marynarzy i dziwek powstało tango. Dziś to tylko atrakcja turystyczna z kafejkami, naganiaczami i pokazami tanga przed restauracjami. Słynna również z kolorowo pomalowanych domków sklecionych z blachy.

¡hola, amigo!

Tuesday, January 27th, 2009

[Buenos Aires, Argentina]

Przysiada się, gdy my sączymy piwko. Pierwsze słowa po hiszpańsku, nasze uśmiechy, próba porozumienia. Polaco. Nie zniechęca się. Opowiada o pracy, pokazuje w komórce zdjęcie swojego samochodu, potem filmik z przejazdu samochodów rajdu Paryż-Dakar przez Buenos Aires, próbuje wymówić imiona. Miły, uśmiechnięty, ciekawy, przyjacielski. To co, że my z dalekiego “tam” a on twardo “tu”. Bo “tu” szybko zostaje się “amigo”.

Aklimatyzuję się fizycznie i psychicznie.

Aha, odstawiam na jakiś czas komunikatory internetowe. Jakby coś, to email.

Aha, te butelki nie są zniekształcone przez perspektywę. One SĄ takie duże – pojemność 970 ml. ;)

byle do lata

Monday, January 26th, 2009

[Frankfurt, Germany]

Dobre powietrze, czyli Buenos Aires. Czwarty kontynent, mój pierwszy raz na półkuli południowej. Znowu bez planu, bez biletu powrotnego. By uczyć się miejsc, słów, smaków, gestów. Kolejna przygoda.